Ósma część przygód rudowłosej Anne i jej rodziny w nowym – najbliższym oryginałowi – tłumaczeniu Anny Bańkowskiej.
Piętnastoletnia Rilla, najmłodsze z dzieci Anne i Gilberta Blythe’ów, szykuje się na swoją pierwszą zabawę taneczną. Oby tylko jakiś chłopiec poprosił ją do tańca! Nie przychodzi jej do głowy, że są gorsze rzeczy, które mogą popsuć ten wieczór – na przykład wiadomość o zamachu na arcyksięcia Ferdynanda w odległym Sarajewie i wybuchu wojny w Europie. Wkrótce do wojska zaciągają się chłopcy z Wyspy Księcia Edwarda, aby walczyć po stronie aliantów. Wśród nich są Jem Blythe i Jerry Meredith. Ta decyzja przepełnia ich rodziny dumą, ale jednocześnie zasnuwa ich codzienność cieniem ciągłego strachu. Dotychczas beztroska Rilla musi odkryć w sobie siłę i dojrzałość, żeby odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zwłaszcza gdy trafia na noworodka, którego matka umarła przy porodzie, a ojciec wyjechał na wojnę…
Ostatni tom serii "Ania z Zielonego Wzgórza".
W tej części poznajemy Rillę, najmłodszą córkę Ani i Gilberta. Rilla jest młodą dziewczyną, nad której beztroskim życiem zaczynają pojawiać się ciemne chmury, w momencie wybuchu I wojny światowej. Co gorsza, do wojska zaciągają się jej starsi bracia, w tym najbliższy Walter...
Z początku nie byłam zadowolona że czytam o najmłodszej córce Ani- Maryli. Wydawała mi się ona zupełnie odmienna niż inni bohaterowie a co dopiero dzieci Ani. Rilla młoda dziewczyna, która miała w głowie tylko romanse, chłopców i piękne stroje, można określić w jednym słowie że była narcyzem. Czas gdy wszyscy byli zatroskani tym czy wojna wybuchnie czy nie ona myślała tylko o sobie. Zaś wieczór gdy dowiedziano się o wybuchu wojny, gdy wszyscy byli tym przejęci ona nie wiedziała w tym nic złego i nawet się tym nie przejęła.. Wtedy wprost jej nienawidziłam, była taka próżna. Lecz czytając dalej powieść można było powoli przeżywać przemianę Rilli z próżnej dziewczyny w dorosłą kobietę ze zmartwieniami i obowiązkami. Podobał mi się moment w którym Gilbert powiedział Rilli że może zatrzymać wojenne dziecko tylko w ten czas gdy sama się nim zajmie. Wtedy można było zobaczyć pierwszy przejaw zmiany w sposobie bycia Rilli. Książka ma takie momenty gdzie się śmiejesz mimo panującej w niej rozpaczy lecz ma i momenty gdzie aż łzy się cisną do oczu i można odczuwać wraz z bohaterami tylko rozpacz i nadzieje na lepsze zdarzenia. Przeczytajcie sami a będziecie widzieli o co mi chodzi i kogo nam na koniec najbardziej brakuje.
Ocena książki: 10/10
Tego typu klasyka zawsze ma powodzenie, ale przede wszystkim u pań i dziewcząt. Mnie ciekawi, jak wypadło porównanie starego i nowego przekładu po przeczytaniu całej serii.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Oczywiście, że po przeczytaniu obu serii od teraz na liście nr jeden będą nowe przekłady Anny Bańkowskiej. Będę je sobie czasem odświeżać, ale do starej serii nie będę wracać. Zakochałam się w nowych przekładach 😍. Kiedyś jak czekałam na ''Rillę ze Złotych Iskier'' to spróbowałam przeczytać ''oryginalną ''Rillę ze Złotego Brzegu'' i muszę przyznać że przeczytałam tylko pobieżnie. Bańkowska ma taki styl pisania, że czyta się to ciekawie, a styl Lucy M. Montgomery jest według mnie już trochę nudny i przestarzały.
UsuńOgromnie się cieszę i nie żałuję, że całą serię Anny Bańkowskiej mam na zawsze w swojej biblioteczce, a oryginalnej serii nie.
Usuń👍
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam. Warto wydać trochę kasy.
Usuń