Z biegiem dni. Pamiętnik minionego roku - Jerzy Stuhr

 

Ostatni monolog Jerzego Stuhra – pożegnanie ze sceną i światem.

Z biegiem dni – powstały w ciągu 2023 roku pamiętnik artysty to przejmujące świadectwo odchodzenia, pożegnania z teatrem, ze sceną, z życiem.

Zapis wielkiej aktorskiej pasji, twórczej ciekawości oraz niezłomnego zmagania z chorobą i słabościami. To też ostatnia teatralna lekcja profesora Jerzego Stuhra - notatki o pracy reżyserskiej nad spektaklem Geniusz według sztuki Tadeusza Słobodzianka i nad zagraną w nim jego ostatnią rolą - Konstantego Stanisławskiego, teatralnego mistrza.

Schodząc ze sceny życia, aktor - jak wykreowany przez niego Filip Mosz w Amatorze - skierował kamerę na siebie, by stworzyć szczery, pożegnalny autoportret.

Lektura ostatniej książki Stuhra jest poruszająca, mistrz pisał ten dziennik przez cały rok 2023 r., a zmarł w lipcu 2024 r. Cieniem na ostatnich latach aktora położył się wypadek drogowy z 2022 r., kiedy to kierował samochodem, będąc pod wpływem alkoholu i potrącił motocyklistę – ale ofiara nie odniosła żadnych obrażeń. Aktor twierdzi, że zatrzymał się od razu i czekał na policję, ale zeznania świadków wypadku są inne – słowo przeciw słowu...

W każdym razie Stuhr stał się obiektem wielkiej nagonki medialnej, prawie ukrzyżowano go za życia. To w ogóle ciekawe zjawisko, z jednej strony publika, podjudzana przez media, uwielbia pastwić się nad celebrytami przyłapanymi na zrobieniu czegoś złego; dochodziło do tego, że już po prawomocnym wyroku skazującym go na grzywnę, pan Jerzy dostawał nocne telefony o treści: „Stuhr, ty zmoro, zginiesz jak Aldo Moro”. Z drugiej strony ludzie ze świecznika uważają, że są lepsi: im wolno więcej, vide niedawna sprawa Maszy Potockiej.

le zostawmy sprawę wypadku na boku i prześledźmy ostatni rok życia wielkiego aktora. Był to czas bardzo intensywny. Pracował nad sztuką Tadeusza Słobodzianka 'Stalin', w której grał Konstantego Stanisławskiego, swego mistrza i idola, wszak pan Jerzy był wielkim zwolennikiem metody Stanisławskiego w aktorstwie. Wróciła też, po dziewięciu latach, jego choroba nowotworowa, kolejne wyzwanie, któremu należało stawić czoła... Są tam fragmenty przejmujące, gdy leży w szpitalu po operacji i pisze: „W moim wypadku najbardziej upokarzającą sprawą jest unieruchomienie, kiedy muszę wszystkich ciągle o coś pytać i prosić. Od salowej po pielęgniarkę.” Jest też trochę zniesmaczenia życiem politycznym w naszym kraju, ale to są rzeczy mniej istotne. Ciekawsze są wrażenia z podróży Stuhra, opowieści o jego artystycznych fascynacjach i ostatnich filmach we Włoszech.

Grał Stuhr w 'Stalinie' do czerwca 2024 r., potem trafił do szpitala i zmarł w lipcu 2024 r., można powiedzieć, że grał do końca. Tu ważny cytat: „Z podziwem patrzyłem na Tadeusza Łomnickiego. Odwiedziłem go w Zakopanem, kiedy grał w Ostatniej taśmie Krappa Samuela Becketta. Poszedłem po spektaklu za kulisy. Tadeusz śmiertelnie zmęczony i spocony. Mówię: „Tadziu, tak się męczysz? Tyle sił poświęcasz tu, na prowincji?”. Rozpromienił się tym swoim przepięknym uśmiechem: „Jurku... bo ja chcę umrzeć na scenie”. I umarł na scenie. Wielki aktor!” Myślę, że trochę tu pan Jerzy pisał o sobie...

Trudno tę małą książeczkę oceniać w kategoriach artystycznych, zbyt świeża jest wyrwa po odejściu Stuhra, ale czytałam ją ze wzruszeniem, pamiętając o wybitnych kreacjach tego wielkiego aktora. Cześć jego pamięci!






Ocena książki: 8/10

Komentarze

Prześlij komentarz