MADAME WEB
Reżyseria: S.J. Clarkson
Scenariusz: Matt Sazama, Burk Sharpless
Produkcja: USA
Świat: Marvel
Obsada:
Dakota Johnson - Cassandra Webb / Madame Web, ratowniczka medyczna, mająca zdolność jasnowidzenia, która pozwala jej zajrzeć w „pajęczy świat”
Sydney Sweeney - Julia Carpenter / Spider-Woman
Celeste O’Connor - Mattie Franklin / Spider-Girl
Isabela Merced - Anya Corazon / Araña
Tahar Rahim - Ezekiel Sims
Emma Roberts - Mary Parker
Adam Scott - Ben Parker
Mike Epps - O’Neil
Amazonia peruwiańska, rok 1973. Constance (Kerry Bishé) odnajduje niespotykanego pająka, którego jad daje moce i może być lekarstwem na wiele chorób. Towarzyszący jej Ezekiel (Tahar Rahim) morduje jednak członków ekipy badawczej, atakuje ją, po czym kradnie rzadki okaz i ucieka. Ranną ratują posiadający nadludzkie moce członkowie nieznanego plemienia i przyjmują na świat jej dziecko... Mija 30 lat. Pracująca w Queens ratowniczka medyczna Cassie (Dakota Johnson) sama nazywa się "przybłędą" i nie ma żadnych wspomnień związanych z matką, która zmarła przy porodzie. Podczas akcji wydostania ofiary z samochodu wpada do rzeki i doświadcza dziwnej wizji. Odtąd miewa przebłyski tego, co się zaraz wydarzy, a potwierdza to śmierć kolegi na służbie. Myśli, że wariuje, ale kolejne widzenie pomaga jej ochronić trzy nastolatki przed atakiem...
Żeby nie było, myślę, że generalnie o wszystkim da się zrobić dobry film. Bywają jednak bardziej lub mniej sprzyjające okoliczności. Najważniejszą przeszkodą na drodze do zrobieniu dobrego filmu o Madame Web jest zaś sam fakt, że robisz film o Madame Web. Cassandra Webb nawet w komiksach nie była nigdy wielką graczką. Przykuta do fotela, niewidoma i obdarzona talentem do przewidywania przyszłości, dzwoniła czasem do Spider-Mana, mówiąc: "wydarzy się przestępstwo, zrób z tym coś". I tyle. Najsłynniejsza historia z jej udziałem to "Nikt nie zatrzyma Władcy Murów!", w której pełni ona jedynie rolę fabularnego pretekstu. Zły Juggernaut chce ją porwać, Web telefonuje więc po pomoc do Człowieka-Pająka. Przez całą historię nie robi wiele poza okazyjnym informowaniem, że zagrożenie jest coraz bliżej. Jasne, fani kochają tę historię. Ale raczej ze względu na pięknie rozpisany konflikt niepowstrzymanej siły Spider-Mana z nieporuszanym obiektem Juggernauta niż cokolwiek, co robi w niej Madame Web. I weź tu panie, kręć film.
Wierność wobec komiksowego pierwowzoru ląduje więc w koszu jako pierwsza - razem z ideałami reprezentacji osób starszych czy osób z niepełnosprawnościami. Komiksowa Cassandra Webb była przecież niewidomą staruszką, skrzyżowaniem ezoterycznej wróżbitki z ciocią May. W filmie S.J. Clarkson gra ją jednak Dakota Johnson. I owszem, jest to jakiś pomysł. Tym dziwniejszy, że Johnson ma bardzo specyficzne emploi, zupełnie niekompatybilne z poetyką hollywoodzkiego blockbustera. Jej niska energia, cierpkie poczucie humoru i nieco "zaspany" ton nie sugerują jednak potencjału na gwiazdę widowiska o superbohaterach. W "Madame Web" aktorstwo Johnson tylko więc potęguje efekt niezamierzonego przegięcia.
Czasem trudno powiedzieć, czy Johnson miała taki pomysł na rolę, czy po prostu się nie stara, świadoma, że i tak nic z tego nie będzie. Nie pomaga reżyserka. Nawet kiedy ktoś podaje linijkę dialogu z pełnym przekonaniem i zaangażowaniem, S.J. Clarkson z głupia frant zostawia pustą przestrzeń między puentą a cięciem montażowym. Suchary zawisają więc w powietrzu, schnąc jeszcze bardziej, aż słychać cykające na widowni świerszcze. W rezultacie film niemal momentalnie się "odkleja" - tyleż od pozaekranowej rzeczywistości, co od standardów kinowej jakości. W jednej ze scen bohaterka niechcący robi gafę podczas baby shower, wyznając, że jej matka umarła podczas porodu, a potem niezręcznie próbując obrócić to w żart. I jest to wdzięczna scena-symbol całego filmu, bo "Madame Web" to właśnie trochę takie faux pas.
Fabuła? Tak, jest tu coś w tym stylu. Ratowniczka medyczna Cassandra Webb odkrywa, że posiada moc przewidywania przyszłości. Pajęczyna losu wiąże ją z trójką nastolatek (Sydney Sweeney, Isabela Merced, Celeste O’Connor) i polującym na nie złym Człowiekiem-Pajakiem, Ezekielem Simsem (Rahim). Pamiętacie serię "Oszukać przeznaczenie" albo "Next" z Nicolasem Cage’em? Motyw proroczego talentu Cassandry zachęca do porównań, "Madame Web" nie dorasta jednak nawet do tych wątpliwej jakości punktów odniesienia. Trudno w to uwierzyć, ale czworo (!) scenarzystów nie próbuje spieniężyć przyczynowo-skutkowych paradoksów typu "kura czy jajko", o jakie aż prosi się film o przewidywaniu przyszłości. Co jeszcze? Ano niewiele. Postacie są cieniutkie, dialogi sprowadzają się do tłumaczenia w nieskończoność rzeczy, które już wiemy, a sceny pościgów i bijatyk to pijana imprezka operatora i montażystki.
Zamiast scen mamy zaś sceny-memy. Siedzące w barze nastolatki wskakują na stół, zaczynają tańczyć w rytm "Toxic" Britney Spears i nikt z personelu ani klienteli nie reaguje. Cassandra mówi "wy tu zostańcie, wracam niedługo", po czym jedzie do Peru na seans retrospekcji w jaskini. "Spektakularny" finał przypomina grę wideo, w której trzeba wspiąć się do czekającego w powietrzu helikoptera: raz na jakiś czas ktoś mówi przez megafon "musisz wejść wyżej", a "wejście wyżej" oznacza wspięcie się na gigantyczny neonowy product placement. O upchniętych tu i ówdzie na odwal się easter eggach, które "pogłębiają" kinowe Spiderwersum, nawet nie ma co wspominać. Aha, jest jeszcze lejtmotyw pajęczyny, której deseń operator dostrzega, gdzie tylko wlezie, w każdej firance i pękniętej szybie. Wiecie: żeby było artystycznie.
Najtrafniejsze podsumowanie "Madame Web" wygłasza koniec końców sama tytułowa bohaterka, kiedy mówi: "najlepsze w przyszłości jest to, że się jeszcze nie wydarzyła". Potraktujcie to jako podpowiedź, czy iść do kina.
Ocena filmu: 2/10
Nadludzkie moce, zdolność jasnowidzenia itp. od razu zniechęciły mnie do tej produkcji.
OdpowiedzUsuńNIE DZIWIĘ SIĘ
UsuńOglądałam nie podobało mi się.
OdpowiedzUsuńMnie też 😆
Usuń