Pani Labiryntu - Mag­da­ Knedler

 

Tam gdzie inni tracili rozum, ona odnalazła swoją drogę

Starożytna Kreta. Rządy na wyspie sprawuje okrutny Minos, oddający cześć olimpijskim bogom. Choć ku ich chwale organizuje krwawe igrzyska, w sercach Kreteńczyków wciąż tli się wspomnienie starej religii, w której najwyższym bóstwem była Potnia. Wielka Bogini. Kobieta.

Ariadna, córka Minosa, od dziecka czuje więź z potężnymi siłami przyrody. Kiedy wchodzi w dorosłe życie, coraz mocniej uświadamia sobie, co łączy ją z pradawną boginią, i coraz śmielej sprzeciwia się rządom swojego ojca. Gdy odkrywa tajemnicę Labiryntu, skrytego głęboko pod marmurowymi podłogami pałacu, zaczyna rozumieć, czym jest prawdziwe zło. I kim jest ona sama.

Opowieść o Tezeuszu, Minotaurze i sprytnej księżniczce Ariadnie, która pomogła bohaterowi pokonać potwora to jeden z klasycznych mitów na trwałe obecny w naszej kulturze. Mitologia ma to do siebie, że bywa poddawana różnym interpretacjom i reinterpretacjom. Nie ma w tym nic złego, bo opowiedzenie starej historii na nowo może być ciekawym doświadczeniem dla czytelnika. W ostatnich latach powstało sporo rettelingów znanych mitów, baśni i legend. Jeden z nich zwrócił moją szczególną uwagę i to nie tylko dlatego, że był nową wersją mitu o Minotaurze, ale również z powodu autorki, która wywodzi się z naszego rodzimego podwórka. Nie ukrywam, że byłam ciekawa, jak poradzi sobie z czymś takim polska pisarka.

"Pani Labiryntu" zaczyna się niewinnie. Ani przez chwilę nie podejrzewałam, co czekało na mnie później. Po kilkunastu stronach lektury przekonałam się czym jest i czym nie jest ta powieść. Co za tym idzie moja ciekawość i podekscytowanie w miarę czytania zmieniły się w zdumienie, by zakończyć na irytacji i znużeniu. Tak jest. "Pani Labiryntu" nie jest tym czym mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Zacznijmy jednak od początku.

Ariadna jest królewską córką. Wychowuje się w pałacu swojego ojca, Minosa - króla Krety. Despotyczny, uwielbiający władzę mężczyzna za nic ma swoją żonę i córki. Zależy mu wyłącznie na rządzeniu i męskich potomkach, którzy kiedyś go zastąpią. Ariadna i jej siostra Fedra jako córki są dla niego mniej wartościowe. Nic dziwnego, że nasza bohaterka czuje się bliżej związana z żeńską częścią rodziny, a jedynymi mężczyznami z którymi łączy ją głębsza więź są starszy brat oraz Dedal - genialny wynalazca i uczony. Dzieciństwo Ariadny upływa spokojnie i beztrosko jednak w miarę jak dorasta zdaje sobie sprawę, że jej rodzina ma wiele sekretów. Pragnie dowiedzieć się co znajduje się w podziemiach pałacu Minosa i co kryje się za dziwnym milczeniem matki i babki. Poszukiwania doprowadzają ją do poznania tajemnic wybudowanego przez Dedala labiryntu i przekonania się kim tak naprawdę jest zamieszkujący go Minotaur. To jeszcze nie wszystko. Czas spędzony na łąkach i w ogrodach, wśród zwierząt i roślin pomaga jej odkryć pozostałości dawnego kultu Bogini - Matki, który panował niegdyś na wyspie. Minos o wiele bardziej woląc greckich bogów (biorąc pod uwagę, jaki los spotykał królów, nie ma co go o to winić) robił co mógł, by wyplenić starą religię, lecz mimo to resztki wiary w Boginię przetrwały wśród mieszkańców Krety. Ariadna również czuje się się bliżej związana z Boginią i religią, która stawia na piedestale kobietę oraz samą Naturę. Do tego stopnia, że dochodzi do wniosku, że Posejdon czy Zeus to jakieś bujdy. Jest tylko jedna prawdziwa Bogini a Przyrodę należy bardzo szanować. Te prawdy objawione pozwalają jej zapanować nad Labiryntem (podczas gdy inni gubią się w nim i tracą rozum) i stać się tytułową Panią Labiryntu. Kobietą budzącą w otoczeniu szacunek i strach.

I w ten sposób dochodzimy do sedna problemu. Czytając tą książkę, przekonałam się, że w zasadzie nie chodzi tutaj o mit. Autorka użyła go jako pretekstu do opowiedzenia nam o feminizmie, naturze i Wielkiej Bogini, która jest jedyną prawdziwą boginią. W notatce autorki przeczytałam, że chciała stworzyć coś uniwersalnego a nie tylko niewolniczo odtwarzać dawną legendę i obyczaje, a także, że jej tekst nie jest źródłem historycznym, chociaż wiele czerpie z fundamentów historyczno - archeologicznych. Zerknęłam sobie na owe źródła z których czerpała Magda Knedler. Zobaczyłam między innymi Gimbutas i nagle wiele zrozumiałam. Wyjaśnienie dla niewtajemniczonych. Gimbutas była archeolożką, badaczką religii i kultur neolitycznych i epoki brązu. Szczególnie znana jest ze swojej teorii o istnieniu utopijnych społeczeństw opartych o system matriarchalny i wyznających religię w której naczelnym bóstwem jest Wielka Bogini. Jednym z ważniejszych miejsc kultu miała być właśnie starożytna Kreta. Matriarchalne społeczeństwa i kultura zostały zniszczone w wyniku najazdu agresywnych patriarchalnych plemion. Swego czasu prace Gimbutas uchodziły za rewolucyjne jednak rozwój archeologii i nowe odkrycia skłoniły badaczy do zakwestionowanie jej teorii. Dzisiaj archeolodzy i antropolodzy są raczej zgodni w tym, że nigdy nie istniała matriarchalna kultura będąca lustrzanym odbiciem tej patriarchalnej. Można go uznać bardziej za swego rodzaju eskapizm od represyjności Patriarchatu wobec kobiet. Chociaż prace Gimbutas budzą wątpliwości, nadal cieszą się uznaniem w niektórych środowiskach feministycznych i neopogańskich ruchach.

Nie trudno zauważyć, że autorka mocno zainspirowała się Gimbutas. Powiedziałabym, że nawet mocniej niż samym mitem o Tezeuszu i Ariadnie. W pewnym momencie wątek Bogini i naszych związków z przyrodą praktycznie dominuje w powieści. Gdyby miała sięgnąć po kieliszek za każdym razem, gdy Ariadna zaczynała nawijać o Bogini, najpewniej leżałabym po stołem nim jeszcze dotarła do połowy książki. To tak jakby autorka naczytała się matriarchalnej kulturze (kobiety sprawują władzę) i zafascynowana nią postanowiła natychmiast podzielić się jak całą swoją wiedzą z czytelnikami. 

Dla jasności. Kreta najprawdopodobniej nie była matriarchalna, chociaż niewykluczone, że kobiety mogły zajmować w tamtejszym społeczeństwie wysoką pozycję. Kult Bogini - Matki w tej formie w której powszechnie sprzedaje się go nam nie jest starą religią, jak uważa autorka. Jego początki sięgają XIX i XX wieku.

Dobór takich a nie innych źródeł dałoby się jeszcze przeboleć a "Panią Labiryntu" spokojnie przeczytać, gdyby nie tendencja Knedler do popadania w moralizatorstwo. Na kolejnych stronach często spotykałam się z wywodami o tych, że trzeba być dobrym dla innych (przede wszystkim kobiet) i szanować oraz dbać o całą Naturę bo inaczej srogo się na nas zemści. Nie twierdzę, że w retelling mitu nie można wpleść wątków proekologicznych i feministycznych. Rzecz w tym, że autorka nie próbuje zagłębić się w ten temat. Tak jak wspomniałam, ogranicza się do pouczania i moralizowania. Co z czasem staje się coraz bardziej irytujące.  Nie od dzisiaj wiem, że ludzkość jest odpowiedzialna za środowisko naturalne, a także spoczywa na niej odpowiedzialność za stan całej planety w przyszłości. Autorka niczym mnie tu nie zaskoczyła ani nie powiedziała niczego nowego.

Nie polubiłam też głównej bohaterki. Ariadna jest kreowana na mądrą, dzielną kobietą, chociaż tak naprawdę cała jej mądrość sprowadza się do rzucania frazesami na prawo i lewo. Takimi, które mogłoby znaleźć się na współczesnych plakatach lub transparentach. Niby jest feministyczna, ale cały ten feminizm przez większość czasu i tak sprowadza się do gadania. Ariadna - feministka uważa na przykład, że damy dworu są głupie, bo nie chcą tak jak ona hasać cały dzień po łące. Wdaje się również w romans z żonatym mężczyzną i stwierdza, że nic nie obchodzi ją tamta kobieta. Liczy się wyłącznie jej, Ariadny szczęście. Mówiąc szczerze, nieszczęsna żona Poliejdosa była chyba jedyną postacią, której byłam gotowa autentycznie współczuć. Oczywiście Ariadna przesłuchuje także Tezeusza w sprawie tego jak traktuje on inne kobiety i udziela mu moralizatorskiej lekcji. Ogólnie w "Pani Labiryntu" feminizm tak jak i przyroda zdaje się krążyć wokół postaci Bogini. Narzekając na Ariadnę, muszę napomnieć, że zachowuje się ona jak osoba z XXI wieku a nie ze starożytności. Dysponuje wiedzą i informacjami, które starożytnym raczej były niedostępne. A przynajmniej nie w takiej formie jaką prezentuje w swoich wypowiedziach bohaterka. To dodatkowo psuje klimat powieści i samą postać.

Podeszłam do "Pani Labiryntu" ze sporym entuzjazmem, który jednak topniał w miarę czytania. Pomimo najlepszych chęci nie mogę powiedzieć, że książka mnie urzekła. Czuję się nią  trochę zawiedziona. Da się ją przeczytać, tyle że czytelnicy ubóstwiający mitologię mogą poczuć podobne rozczarowanie jak ja. Nie mogę nawet potraktować jej jako uniwersalnej opowieści. Dla mnie jest ona dość tendencyjna.




Ocena książki: 4/10

Komentarze

  1. Nie ma się co oburzać - zarówno cała mitologia jak i powieści pisane na motywach z niej zaczerpniętych to fantastyka, więc i nie ma się co dziwić sięganiu przez autorkę po wątpliwe teorie i interpretacje. Ważne, jak to jest napisane, czy potrafi zainteresować czytelnika. Z recenzji wnioskuję, że książka nierewelacyjna.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz