Mama, smoczek! - Magda Fres
Intymny dziennik matki, kobiety światłej i… przerażonej.
Małgosia właśnie została mamą. Musi poradzić sobie nie tylko z absorbującym noworodkiem, ale także z mężem, którego zaczyna podejrzewać o bezprzykładny romans. Pierwszy rok macierzyństwa jest jak tor przeszkód, a bajkowe wyobrażenie o słodkim rodzicielstwie legło w gruzach. Bywa śmiesznie (do łez!) i strasznie. To rok walki z depresją, lękiem – wbrew pozorom wcale niepozbawiony poczucia humoru i dystansu do siebie i świata. To też rok radości, przemiany wewnętrznej, odkrywania nowych form bliskości oraz wszystkiego co ważne: partnerstwa w związku, samorealizacji, przyjaźni i poczucia bezpieczeństwa... Małgosię czeka trudne zadanie – nie dać się zwariować!
Kiedy w życiu człowieka pojawia się dziecko świat przestawia się na inne tory. Ta książka jest reklamowana jako doskonała pozycja dotycząca macierzyństwa i trudów z nim związanych. Nie znalazłam w niej jednak wiele informacji na temat macierzyństwa, choć sama nie jestem jeszcze mamą.
"Mama, smoczek!" to zapis bloga trzydziestoparoletniej Małgorzaty. Gosia właśnie urodziła swoje pierwsze dziecko - Rumpelka. Jej wpisy świadczą o tym, że macierzyństwo nie jest wcale takie łatwe. Bo nie jest łatwo brnąć wózkiem przez zaśnieżone chodniki, załatwiać sprawy w urzędach z płaczącym dzieckiem w nosidełku... Samo życie.
Odnoszę jednak wrażenie, że Małgosia za bardzo skupia się na innych aspektach macierzyństwa: zdrowym żywieniu dziecka, które po prostu przebija się niemal przez każdy post jej bloga. Znacznie więcej jest o zdrowej żywności, szczepionkach, naturalnych kosmetykach itp itd niż o poczynaniach Rumpelka. Szkoda. Książka miała bawić do łez - zaśmiałam się w głos tylko raz. Miała wzruszać do łez - chusteczki nie były w użyciu. Reklama nie zgadza się - w moim przekonaniu - z rzeczywistością.
Ocena książki: 5/10
Myślę, że różnie można rozumieć macierzyństwo - dla jednych na pierwszy plan wybija się codzienna krzątanina wokół dziecka, zabieganie o zdrowe żywienie, pilnowanie terminów szczepień itd. Dla innych to będą sprawy mniejszej wagi, a ważniejsze okażą sie relacje z dzieckiem, obserowanie jego rozwoju, zachowania, reakcji... I pewnie u Małgosi przeważyła ta pierwsza opcja, więc nie dziwię się, że lektura została przyjęta chłodno. Mnie też nie spodobałoby sie takie podejście.
OdpowiedzUsuń🙂
Usuń