O psie, który uratował święta - W. Bruce Cameron

 

W rodzinie Gossów każdy ma swoje problemy, którym musi codziennie stawiać czoła. Trzyletni rozbrykani bliźniacy marzą tylko o zabawie. Nastoletnia Ello przeżywa okres buntu i jest pogrążona w głębokim smutku. Tata Hunter boryka się z problemami w pracy. Dziadek Sander dwa lata temu stracił ukochaną. Merdający ogonkiem psi senior Winstead przygląda się temu, co dzieje się dookoła.

Julianna… Matka, żona i córka, która z całych sił stara się być wsparciem dla każdego i sprawiać, by czuli się rodziną mimo tak wielu trudności. Gdy przed zbliżającymi świętami dopada ją ciężka choroba, pozostali domownicy, którzy ledwo potrafią ze sobą porozmawiać, muszą stanąć na wysokości zadania.

Może się wydawać, że ostatnie, czego Gossowie teraz potrzebują, to zagubiony szczeniak wymagający opieki i poświęcenia. A może właśnie ten mały puchaty pies wykrzesze z nich iskrę przebaczenia i nadziei?

Bardzo nie lubię pisać negatywnych opinii, szczególnie książkom, które wyszły spod pióra autorów, którzy wcześniej mnie zachwycili. Dlatego z takim bólem serca zabieram się za napisanie kilku słów o powyższej powieści.

Zacznę może od tego, że jestem OGROMNĄ fanką książki “Był sobie pies”. Wylałam przy niej morze łez i polecam ją każdemu, kto prosi mnie, żebym poleciła tytuł chwytający za serce. Reszta książek Camerona również mi się podobała i dobrze mi się je wszystkie czytało, a to dlatego, że głównym bohaterem ZAWSZE był pies. Właśnie to mnie w nich urzekło. Historia pisana z perspektywy psa.

Wyobraźcie sobie więc mój zawód i zdziwienie, kiedy okazało się, że w książce “O psie, który uratował święta” psa jest tyle co... kot napłakał. Tytuł jest baaardzo mylący, ponieważ to nie pies uratował święta rodzinie, a dziadek. Dzięki dziadkowi wszystko trzymało się kupy, chociaż na początku myślałam, że będzie on kulą u nogi.

Jeśli miałabym oceniać książkę pod kątem zwykłej obyczajówki, zapewne dałabym jej wyższą ocenę, ale niestety czuję się oszukana. Moim zdaniem tytuł to niefajna zagrywka marketingowa, bo jednak W. Bruce Cameron słynie z pisania historii o psach i z góry wiadomo, że fani kupią nową książkę, której tytuł będzie sugerował, że jest kolejną pozycją o psie.

Jeśli szukacie książki z psem w roli głównej - nie polecam. Jeśli szukacie obyczajówki ze świętami w tle – polecam jak najbardziej ; )




Ocena książki: 5/10

Komentarze

  1. Bywa, że tytuły są mylące. Ale treść można było potraktować jako niespodziankę, a nie ...oszustwo.🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to w takim razie była to niezbyt miła niespodzianka jak dla mnie.

      Usuń

Prześlij komentarz