Anne z Zielonych Szczytów (tom 1) - Lucy Maud Montgomery, Anna Bańkowska

 


Jedna z najbardziej kultowych powieści wszech czasów teraz w nowym – najbliższym oryginałowi – tłumaczeniu. Pierwsza część niezwykle popularnego cyklu powieści o przygodach rudowłosej Anne Shirley. Akcja powieści toczy się na Wyspie Księcia Edwarda w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Jedenastoletnia Anne opuszcza sierociniec i trafia do państwa Cuthbertów. Ich pierwsze spotkanie jest pełne emocji, ponieważ Anne miała być chłopcem i została adoptowana, aby pomagać w gospodarstwie. Marilla Cuthbert początkowo chce odesłać dziewczynkę, ale gadatliwa, obdarzona niezwykłą wyobraźnią Anne szybko zaskarbia sobie sympatię mrukliwego Matthew Cuthberta i ostatecznie zostaje w ich domu. Niedługo później poznaje Dianę Barry, z którą się zaprzyjaźnia, zaskakuje wszystkich przefarbowaniem włosów na zielono i dodaniem do ciasta waleriany zamiast wanilii. W jej życiu pojawia się także Gilbert Blythe, ale po tym, jak przezywa ją „Marchewka”, nie może liczyć na zbyt wiele. Dodatkowo między nim a Anne trwa rywalizacja o tytuł najlepszego ucznia. 

Zupełnie nowe tłumaczenie uwielbianej przeze mnie historii rudowłosej dziewczynki. Przyznaję, że do samego tytułu miałam bardzo mieszane uczucia, jednak wiedziałam, że będę musiała przeczytać tłumaczenie Anny Bańkowskiej. Muszę przyznać, że książkę czytało się bardzo dobrze, tak jak wiele razy wcześniej inne tłumaczenia. Początkowo w głowie mimowolnie pojawiały mi się imiona i nazwy z poprzednich tłumaczeń, ale szybko przestawiłam się na to tłumaczenie oraz prawidłowe imiona i bardzo spodobały mi się te zmiany. Oglądałam również serial realizowany przez Netflix - "Ania, nie Anna" i pewne fragmenty zostały z niego zaczerpnięte - choćby incydent z anodyną. 

Podobnie jak w oryginalnej wersji "Ani z Zielonego Wzgórza" uważam, że dużo mam wspólnego z tytułową Anne - wyobraźnię, miłość do książek, talent do popadania w tarapaty. Kolejne tomy w tłumaczeniu pani Bańkowskiej na pewno przeczytam.






Ocena książki: 10/10

Komentarze

  1. Myślę, że to nie tłumaczka zaczerpnęła fragmenty z serialu, tylko na odwrót - serial czerpał z oryginału książki. Z tego co wiem, poprzednie polskie tłumaczenia pomijały pewne fragmenty.
    Fajnie, że nowa wersja się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, racja. Zazwyczaj się tak dzieje. Tak, ta wersja jest naprawdę fajna i dlatego czytam tom drugi Anny Bańkowskiej. Mam nadzieję, że też będzie mi się podobało. Zobaczymy. Na razie jestem w 1/3 "Anne z Avonlea".

      Usuń

Prześlij komentarz