Moje tak zwane życie - Markus Zusak
Oryginalna forma łącząca narrację dziennika z metaforycznymi opisami snów w niepowtarzalny sposób splata rzeczywistość z fikcją, składając się na przygnębiający obraz kilku tygodni z życia nastolatka.
Markus Zusak już od długiego czasu był na moim „radarze”. Swego czasu jego książka „Złodziejka Książek” była wszędzie widoczna, wszędzie reklamowana. Trudno z tego powodu nie dało się również nie zapamiętać imienia i nazwiska autora. W końcu postanowiłem sięgnąć po jakąś książkę tego autora.
Książka opowiada o życiu piętnastoletniego chłopca, który nie ma łatwego życia. Życie rodzinne nie jest zbyt sielankowe, chłopak nie ma wokół siebie zbyt wielu autorytetów.
Narratorem opowieści jest właśnie główny nastoletni bohater. Opisuje on swoje rozterki, trudne relacje rodzinne, poszukiwania własnej tożsamości opartej na metodzie prób i błędów. W życiu naszego bohatera zdarzają się chwile, gdzie popada w konflikt z prawem, ale również w konflikt z rówieśnikami czy też członkami rodziny. W sumie jednak biorąc trudną sytuacje życiową radzi sobie całkiem nieźle i można dojść do wniosku, że jak to się potocznie mówi „będą z niego jeszcze ludzie”.
Spodziewałam się czegoś lepszego po Zusaku. I przede wszystkim dłuższego. Co mogę powiedzieć na temat tej publikacji? Ciekawa, ale nie tak, że trzyma w napięciu i nie można się od niej oderwać. Fabuła? Znikoma, ot, urywek życia przeciętego chłopaka, nastolatka. Styl? Luźny, momentami sarkastyczny, nic wybitnego, jednak mnie niesowicie przypadł do gustu - nic wybitnego niby, ale tak pisać też trzeba umieć. Lekka książka, krótka, mało skomplikowana. Z głębszym znaczeniem, jednak Zusak daje lekko, ledwo widocznie znać, o co mu chodzi, i znów udaje, że ta książka nie ma mówić o niczym ważnym czy szczególnym. Skłania do myślenia, ale tylko na moment, na sekundę, a i tak nie jestem pewna, czy każdy dostrzeże ten głębszy sens, coś poza ostatnim rozdziałem, w którym Cam postanawia się ogarnąć życiowo. Ot, lekka i przyjemna książeczka, w sam raz na upały. Jest w porządku. Nic wybitnego. Jednak czy każda książka musi mieć głębokie znaczenie, czy musi przekazywać jakieś wzniosłe idee? Czy nie może być po prostu dobrze napisana, żeby dobrze się ją czytało i żeby mówiła po prostu: "Ogarnij się"? Jak dla mnie, przynajmniej w tym przypadku, to wystarczy.
Ocena książki: 6/10
Wybitnych książek jest niewiele, zasługują one na ocenę 10. Zastanawiam się, czy "Magiczny domek" to książka wybitna?
OdpowiedzUsuń🤔
Usuń