Seria niefortunnych zdarzeń. Szkodliwy szpital (tom 8) - Lemony Snicket
Tym razem Wioletka, Klaus i Słoneczko Baudelaire nie trafiają pod opiekę nowego opiekuna, jak to do tej pory bywało. W poprzednim tomie pożegnaliśmy się z nimi w miejscu, z którego musieli natychmiast uciekać, więc ta część przyniosła nam ich ucieczkę i poszukiwanie odpowiedzi na wiele pytań, które nurtują ich głowy. Przy pomocy Wolontariuszy Zwalczania Schorzeń dostają się oni do Szpitala Schnitzel, gdzie odpowiedzi na swoje pytania postanawiają poszukać w Archiwum.
Jest to zdecydowanie najbardziej klimatyczny tom, jak do tej pory. Dużo mroczniejszy od pozostałych. Z jedną mocniejszą sceną operacji, która miała zostać wykonana na Wioletce.. Młodszy czytelnik może odczuć przy okazji tej sceny trochę strachu.
Bardzo cieszę się, że ten tom wychodzi poza wszelkie schematy jakie znamy. Nie ma nowych opiekunów. Hrabia Olaf nadal poluje, aby zdobyć majątek rodzeństwa, jednak w tej części dzieci nie skupiają się na tym, żeby go zdemaskować, a skupiają się na swojej własnej misji, którą jest próba rozwiązania tajemnic i połączenia elementów, które jak na razie są dla nich niezrozumiałe. Na ich drodze znajduje się oczywiście mnóstwo przeszkód, co sprawia, że akcja jest bardzo dynamiczna.
Poprzednie tomy były trochę monotematyczne, co mnie akurat nie przeszkadzało, bo ich konwencja bardzo mi się podoba, ale muszę przyznać, że nowości zawarte w tym tomie dały ogromny powiew świeżości i szczerego zaciekawienia co będzie dalej. Zakończenie wywołuje, z pewnością w każdym czytelniku, odrobinę niepokoju.
Te niefortunne zdarzenia to chyba mogą się ciągnąć w nieskończoność. Z tego, co wiem, to jest tego 13 części, a może i więcej? Mimo zachęt nie dam się namówić. Szkoda czasu na takie głupstwa. 🙂
OdpowiedzUsuńNo nie w taką znowu nieskończoność, ale trwa dość długo. Tak, trzynasty tom "Koniec końców" jest dosłowny. Nie ma więcej tomów, tak jak podobnie z serialem.
UsuńSzkoda, myślałam, że z każdą recenzją nabierze pan innej opinii. Że na chwilę oderwie się pan od ziemi, ale chyba dla pana już na to za późno. Najwidoczniej "te głupstwa" są dla pana zbyt fantastyczne i stąd ta nie chęć. Zgadza się? Ta seria niefortunnych zdarzeń jest za mało realna...
OdpowiedzUsuńMoże chodzi nie tyle o fantastykę i brak realizmu, tylko infantylizm. To jest literatura dla dzieci! Brak realizmu toleruję, jeśli jest uzasadniony potrzebą przedstawienia jakichś poważnych zagadnień. Np. bardzo podobało mi się "Sto lat samotności" Marqueza, chociaż to tzw. realizm magiczny, czyli realizm trochę pomieszany z fantastyką i magią (trochę podobnie pisze Tokarczuk). Na zwykłą rozrywkę szkoda mi po prostu czasu.
Usuń