3096 dni - Natascha Kampusch

 

Miała dziesięć lat, gdy w marcu 1998 roku została uprowadzona w drodze do szkoły. Porywacz - niepozorny technik Wolfgang Priklopil - przez prawie osiem i pół roku więził ją w ciasnej klitce pod garażem. Od czterech lat dziewczyna znów cieszy się wolnością.

Dziesięcioletnia Natascha, w drodze do szkoły została porwana. Była przetrzymywana w zamknięciu przez tytułowe 3096 dni co wynosiło 8 lat, w małym pokoiku z łóżkiem i łazienką w środku. Porywacz przynosił jej jedzenia, ale gdy była nieposłuszna to nawet nic nie jadła przez kilka dni. Z czasem porywacz zaczął ją bić, gdy coś źle zrobiła. Gdy miał pewność, że nie ucieknie wychodził z nią na dwór. Przy życiu trzymało ją to, że skończywszy 18 lat ucieknie. Dostajemy opis tego, jak rok po roku wyglądało jej życie, jak Priklopil przywiązywał ją do siebie psychicznie i fizycznie, wywołując syndrom sztokholmski i w końcu, co spowodowało, że mimo tego wszystkiego była w stanie się uwolnić. Poprzedzone jest to wspomnieniami z jej dzieciństwa, które mimo że nie było najlepsze, to paradoksalnie dało jej siłę do zmierzenia się, zwłaszcza na początkowym etapie, z całą sytuacją.

Książka wzbudziła we mnie dużo sprzecznych emocji. Na pewno dziewczynie należy się wielki szacunek i podziw, że dała radę wszystko to przetrwać. Chociaż tak na prawdę musimy wierzyć jej na słowo co przeżyła. Jako człowieka przeraża mnie to, że z taką łatwością przychodzi porywanie dzieci. Zastanawiałam się czemu czekała tak długo na ucieczkę, czemu go nie zabiła, otruła - różne pomysły przychodzą mi do głowy. Czy warto przeczytać - warto!!! Nie dajmy nigdy uśpić swojej czujności zwłaszcza do sąsiadów. Zachęcam do przeczytania tej książki. Nie czyta się jej lekko i przyjemnie ale można z niej wyciągnąć dużo wniosków.






Ocena książki: 6/10


Komentarze

Prześlij komentarz