Czapkins. Historia Tomka Mackiewicza - Dominik Szczepański
Przez całe życie Tomek Mackiewicz, „Czapkins”, niemożliwe zmieniał w realne. Osiem lat temu wyznaczył sobie cel – jako pierwszy człowiek wejdzie zimą na wierzchołek Nanga Parbat (8125 m n.p.m.). Do wyścigu przystąpiły największe gwiazdy himalaizmu, ale „Czapkins” nie chciał się ścigać. I nie chciał być gwiazdą. Chciał zdobyć nieobliczalną Nagą Górę na własnych zasadach. Kiedy zaczynał, zamiast lin miał przecenione sznurki ze sklepu rolniczego i życiorys jak nerwowy kardiogram naznaczony zwycięstwami i porażkami. Wśród himalaistów do końca pozostał outsiderem. Nie skończył kursów wspinaczkowych, nie miał pieniędzy ani sponsorów, w drodze na szczyt nie wspierało go grono pomocników. Mieszkańcy himalajskich wiosek, do których dotarł autor książki, wspominają go z czułością. – Był jednym z nas – mówią. Z czułością mówią o nim ci, którzy pamiętają jego walkę z nałogiem, i ci, którzy widzieli, jak pracuje z trędowatymi w Indiach. Również jego najbliżsi oraz wspinaczkowi partnerzy, a zarazem przyjaciele – Marek Klonowski i Elisabeth Revol, z którą wyruszył w swoją ostatnią wędrówkę.
Biografia świetnie napisana, jak to u pana Szczepańskiego. Rzeczowa, konkretna, ciekawa, z ogromnym szacunkiem do bohaterów. Bardzo emocjonalna historia dość niezwykłego człowieka. Bo parafrazując „Tomasz Mackiewicz wielkim himalaistą był”. Końcówka rozwala system. Jednak cała książka aż tak bardzo nie trafiła mi do serducha. Prawdopodobnie dlatego, że już od pierwszych stron miałam problem z samą postacią Tomasza Mackiewicza. Na pewno jest niezwykłym wspinaczem, na pewno kochał góry, na pewno był „zafiksowany” na Nangę. Dla mnie jednak był za dużym indywidualistą, który nie bardzo patrzył na innych, na niebezpieczeństwa, na pogodę, ba, nawet na własne zdrowie i samopoczucie. Ciężko to określić. Typ samotnika, który jednak nie do końca potrafił sobie z tym poradzić. Typ idealisty. Parł do przodu. Z jednej strony podziwiam, bo nie miał w życiu lekko. Szanuję ogromnie, bo odbił się od dna i osiągnął szczyt – dosłownie i w przenośni. Spełniał swoje marzenia, dążył do celu, mimo wielu przeszkód.
Postać Mackiewicza udowadnia, że można pokonać swoje słabości, wyjść z problemów i coś w życiu osiągnąć. Przez to książka jest bardzo motywująca. Ale w tym wszystkim zabrakło mi radości i pasji.
Czytając jego historię, jego wypowiedzi, wypowiedzi innych bliskich mu osób, ja tej radości, miłości do gór i pasji po prostu nie czułam. Może to też właśnie przez osobę Czapkinsa i jego charakter? Tego mi zabrakło.
Podsumowując. Polecam bardzo. Myślę, że każdy powinien sam przeczytać i wyrobić sobie opinię i po prostu poznać tą postać.
O Mackiewiczu czytałem sporo tuż po jego śmierci (wspomnienia, reportaże, wywiady z jego znajomymi i bliskimi). I na tej podstawie wyrobiłem sobie niezbyt pozytywny obraz tej postaci. Ale to może być mylące. Drugiego człowieka nigdy nie da się do końca rozgryźć, zwłaszcza na podstawie relacji innych ludzi.
OdpowiedzUsuńMożliwe...
UsuńCiekawe...
OdpowiedzUsuńAle raczej ci się nie spodoba
Usuń