Chłopcy z Placu Broni - Ferenc Molnár
Był ciepły wiosenny dzień, gdy chłopcy z Placu Broni wbili w ziemię włócznie ze srebrnymi grotami, a na szczycie swej twierdzy wywiesili czerwono - zieloną chorągiewkę. Wiedzieli, że walczyć i zwyciężać można tylko wtedy, gdy panuje zgoda. Czy pokonali Czerwone Koszule? Czy ogród znów stał się dla nich spokojnym miejscem zabaw?
Akcja powieści przenosi czytelnika pod koniec XIX wieku, do Budapesztu, gdzie mieści się Plac Broni, ulubione miejsce zabaw grupy chłopców, którym przewodniczył rozważny i spokojny Janosz Boka. Dziecięca fantazja zmienia to miejsce w prerię, na której rozmieszczone są fortece, zbudowane na sągach drzewa. Chłopcy uczą się męstwa, lojalności wobec siebie, posłuszeństwa, a przede wszystkim swoiście pojmowanego patriotyzmu, ponieważ ukochany Plac jest dla nich symbolem małej ojczyzny. Niespodziewanie dla wszystkich stają w obliczu utraty swojego miejsca, które chce im odebrać rywalizująca z nimi grupa czerwonych koszul.
W świat dziecięcej beztroski wdzierają się problemy dorosłego życia – jeden z chłopców dopuszcza się zdrady, następuje powszechna mobilizacja i wypowiedzenie wojny, a Boka układa doskonały plan obrony… Na głównego bohatera powieści wysuwa się jasnowłosy, wątły Nemeczek, lekceważony przez kolegów szeregowiec, który z całego serca pragnie zasłużyć na awans. Kreacja postaci Erna wzbudza sympatię, zadziwia odwagą i zachowaniem godnym nie chłopca, lecz prawdziwego mężczyzny, ale przede wszystkim uczy, czym jest lojalność i na czym powinna polegać prawdziwa przyjaźń. I nie ma chyba osoby, która nie zakrzyknęłaby na znak protestu w końcowych fragmentach utworu, kiedy mały Nemeczek płaci najwyższą cenę w imię miłości do swojej małej ojczyzny…
Książka napisana dość zawiłym językiem, a fabuła i historie Nemeczka i jego przyjaciół nie przypadły mi całkowicie do gustu. Początkowe psikusy bandy chuliganów mnie denerwowały, przez co uważałam, że ta książka jest zbyt brutalna.
Ostatecznie uważam, że książka jest warta polecenia, zwłaszcza chłopcom, ale według mnie w porównaniu z "Kamieniami na szaniec" to nie ma szału.
Ocena książki: 5/10
Ta książeczka trochę już trąci myszką, więc myślę, że mogła się bardziej podobać ze dwa pokolenia wstecz. A z "Kamieniami na szaniec" moim zdaniem trudno porównywać, bo i realia inne, i trochę inny adresat (starszy w przypadku "Kamieni...")
OdpowiedzUsuń👍
UsuńA ciekawe jeszcze, czyje to było tłumaczenie - Mortkowiczowej czy Olszańskiego? Od tłumaczenia czasem sporo zależy!
OdpowiedzUsuńPrzełożył Tadeusz Olszański.
UsuńCzyli przekład bardziej współczesny, powinien być lepszy. Ale może po prostu książka "nie podeszła".
UsuńTak, "nie podeszła"
UsuńNie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńTak myślałam.
UsuńNie czytałem, ale szacun dla chłopaków ;)
OdpowiedzUsuń