Elena. Wygrać z losem - Nele Neuhaus

 

Rodzina Weilandów prowadzi ujeżdżalnię i szkołę nauki jazdy konnej, konkurując z rodziną Jungblutów. Pomiędzy rodzinami panuje głęboka nienawiść, której źródeł Elena nie zna.

Dziewczynka spędza ostatnie dni jesieni, jeżdżąc na ukochanym koniu Fritzim. I zakochuje się w Timie Jungblucie, jedynym chłopcu, w którym nie wolno jej się zakochać.

Pewnego dnia okazuje się, że dziadek Eleny tonie w długach i stajnia musi trafić w ręce komornika. Długi podejmują się spłacić rodzice Eleny, ale wiąże się to z radykalnymi posunięciami. Ulubiony koń Eleny, który jako źrebię uległ ciężkiemu wypadkowi, trafia po jej błaganiach do stajni z wysłużonymi końmi. Jeden kłopot mniej. Tyle że Elena jest wierna przyjaźni…

Zakazane uczucie, intryga kryminalna, a w tle wspaniała opowieść o miłości do koni.

O książce praktycznie w ogóle nie słyszałam jako, że dopiero niedawno miała miejsce jej premiera. Niesamowicie jednak zaintrygował mnie sam opis lektury, ponieważ uwielbiam tematykę związaną z końmi. Co prawda ani nie jeżdżę konno, ani nie znam się za bardzo na tych zwierzętach, jednak muszę przyznać, ciekawie się o nich czyta. Na początku sądziłam, że będzie to pozycja niezwykle podobna do "Charlotte", jednak muszę przyznać, że są to tylko pozory.

Na początek warto powiedzieć, że oczekiwałam czegoś zupełnie innego po opisie książki. Nie mówię, że coś było na plus, coś na minus, jednak podejrzewałam, że będzie to historia o koniach i miłości do nich, z tajemnicą w tle. Tymczasem w większości akcja dotyczy trudnej sytuacji rodziny Weilandów oraz oczywiście pasji Eleny. I nawet mimo tego, że ta mroczna i przerażająca tajemnica z opisu dość szybko się rozwiązuje, to jednak nie mogę narzekać na to, że autorka tym samym skazuje nas na nudny ciąg dalszy. Akcja bowiem ma swoje ustalone tempo, które miejscami przyspieszało, miejscami zwalniało. Było oczywiście wiele podobnych motywów z "Charlotte", ale także wiele różniących się wątków. Jestem więc niezwykle ciekawa dalszych części i tego, jak dalej autorka pociągnie tę serię.

Jako do pierwszej, warto by przejść do kwestii Eleny. Jak niemalże każdy główny bohater, chwilami mnie drażniła, chwilami sprawiała, że razem z nią czułam smutek, a jeszcze kiedy indziej chciałam, jak ona, powiedzieć parę niezbyt miłych słów do co poniektórych bohaterów. Muszę szczerze przyznać, że niektóre pomysły, które przychodziły jej do głowy (i które, ku mojemu zdziwieniu realizowała!) nadawały trochę zawrotności, ale i zaskoczenia w akcji. Generalnie więc mogę szczerze stwierdzić, że miło by było, gdybym ją spotkała :). Moją uwagę już od początku przykuwała jedna postać - Melike. Bezpośrednia, otwarta, wesoła. Była takim promyczkiem słońca dla Eleny, gdy ta miała swoje gorsze chwile. Bardzo ją polubiłam, nie tylko za to co robiła dla przyjaciółki, ale po prostu za jej ogólny sposób bycia. Tim natomiast, odkąd stał się dla Eleny kimś więcej, niż tylko dobrym kolegą, również nie drażnił mnie swoim charakterem. W pewnym sensie on też odczuwał tęsknotę i miłość do Eleny, ale na szczęście nie rozwinęło się z tego jakieś chore uczucie. 

Muszę jednak przyznać, że rzeczy, które mi się nie podobały, także było kilka. Po pierwsze - nastroje Eleny. Mimo, że w większości zachowywała się rozsądnie i dorośle, to chwilami jej emocje zmieniały się o 180 stopni i przypominała trochę rozkapryszoną dziewczynkę. Według mnie, miała też za mało pewności siebie, nie była typem silnego charakteru. Kolejną rzeczą było ogólnie, słabe wykreowanie bohaterów. Tylko co poniektórzy naprawdę pozostali mi w pamięci na stałe. Reszta, muszę z bólem przyznać, że była mało wyraźna, taka bez jakiś konkretnych cech charakteru. A szkoda - wielu z nich wyglądało mi z początku na kogoś zupełnie innego, lepszego.

Mogę więc, zgodnie z prawdą powiedzieć, że nie była to lektura skłaniająca czytelnika do rozważań i przemyśleń, ale lekka, przyjemna, relaksacyjna pozycja, po którą sięgałam po to, by miło spędzić czas. 








Ocena książki: 7/10

Komentarze

  1. Czytałam i nawet mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo to wydaje mi się, że w porównaniu do "Charlotte i koń marzeń" - Elena. Wygrać z losem jest trochę gorsze, ale spróbuje przeczytać dalsze tomy ;)

      Usuń
  2. Prawie jak Romeo i Julia - dwa zwaśnione rody a młodzi pałają afektem 🙂 A poza tym to imię głównej bohaterki inne, ale wątki podobne. Czy to nie robi się nudne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie to trochę tak. Mam nadzieję, że w drugim tomie będzie coś lepszego.

      Usuń

Prześlij komentarz