Życie Pi - Yann Martel
Ranna zebra, orangutan, hiena cętkowana, szczur i tygrys bengalski… Taka menażeria to nie najlepsze towarzystwo w dryfującej po oceanie szalupie. Niestety szesnastoletni Pi Patel po zatonięciu japońskiego frachtowca, na pokładzie którego wraz z rodziną i zwierzętami z prowadzonego przez ojca zoo płynie z Indii do nowej ojczyzny, Kanady, nie ma żadnego wpływu na dobór towarzyszy niedoli. Grupa rozbitków, wśród których – poza orangutanem – Pi Patel jest jedynym dwunożnym stworzeniem, szybko się kurczy, aż pozostaje tylko on i tygrys. Odyseja przez Pacyfik staje się walką o życie – z żywiołem, głodem i, przede wszystkim, z olbrzymim kotem, z którym w bezpośredniej konfrontacji chłopiec nie miałby żadnych szans. By utrzymać zwierzę z dala od siebie, musi na niewielkiej powierzchni szalupy oznaczyć swoje terytorium i stać się osobnikiem alfa.
Książka nie wywołała na mnie większych emocji. Możliwe że książka mi nie podeszła poprzez styl pisania autora, który nie jest moim ulubionym.
Poddałam się po kilkudziesięciu stronach, nie byłam w stanie tego dalej czytać. Być może dlatego, że większość wydarzeń rozgrywa się na szalupie ratunkowej co sprawia, że książka staje się monotonna i nieciekawa. Komuś innemu może się coś takiego podobać, to tylko kwestia gustu, mi bynajmniej ani film, ani książka się nie podobały.
Ocena książki: 1/10
Książki nie czytałem, ale film bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńW takim razie proszę przeczytać!
UsuńTeż oglądałam film , ale to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń👍
Usuń