Szkoła narzeczonych - Maria Krüger
Jak zwykle o wszystkim zadecydował przypadek. Pewnego dnia Marianna wybrała się do kina...
Jeżeli chcecie się dowiedzieć, co z tego wynikło, przeczytajcie tę pełną ciepła i skrzącą się dowcipem opowieść.
Powieść pensjonarska i to taka, z której możemy się cieszyć. Marianna Szelążkówna po ukończeniu zasadniczej szkoły musi w końcu się na jakiś fach przygotować. A musi bardzo, gdyż życzliwe podpowiedzi ciotek Natalii, Heleny i Janiny podane w sosie licznych pochwał własnych utalentowanych latorośli to w większej dawce potrawa zarówno gorzka, jak i niestrawna. Marianna ma dość. Ostatecznie ku zaskoczeniu wszystkich od września wybiera się z Warszawy w okolice Krakowa - do Szkoły Narzeczonych w Jagodnem.
Pierwszy rok w trzyletnim toku kształcenia zajmuje lwią część książki. Tu właśnie okazuje się jaką gwiazdą jest nasza bohaterka. Jeśli ma do czegoś talent to do prowadzenia domu właśnie. Cóż, szkoła ma sławę ośrodka, którego absolwentki szybciutko wychodzą za mąż, a w czasach przedwojennych trudno o lepszą dla kobiety karierę. Drugi rok szkolny ku naszemu zaskoczeniu mija błyskawicznie na kartach powieści, trzeci to w sumie tylko jeden rozdział; bardziej takie podsumowanie, jak czyje sprawy się ułożyły.
Trochę szkoda, że autorka nie wykorzystała w pełni potencjału własnego pomysłu. Zastanawiam się, na ile to wynikało z jej chęci lub niechęci, a na ile z czynników zewnętrznych (pisała w latach 1943-1944).
Chociaż ostatecznie sporo wychowanek Jagodnego łącznie z Marianną wychodzi za mąż lub się zaręcza (zarówno uczennic, jak i nauczycielek) książka nie ocieka sentymentalizmem. Już bardziej humorem.
Jeśli ktoś lubi takie klimaty, polecam!
Ocena książki: 7/10
Próbowałam, czytać ale to nie dla mnie
OdpowiedzUsuńRozumiem.
UsuńJedna z bardziej zapomnianych książek Marii Krüger, może ze względu na tematykę?
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę...
Usuń